Lista aktualności Lista aktualności

Powrót do domu

Historia pewnego bielika...

Drapieżny ptak po 4 miesiącach rekonwalescencji w Animal Patrol Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Olimpinie pod Bydgoszczą wrócił do lasów Nadleśnictwa Dobrzejewice.

Informacji telefonicznej o „osowiałym" ptaku udzieliła nam 22 czerwca osoba postronna – spacerowicz. Dzięki podaniu lokalizacji – tzw. „pinezki” akcja poszukiwawcza odbyła się bardzo sprawnie. Tego samego dnia leśnicy z Nadleśnictwa Dobrzejewice przetransportowali młodego, osłabionego bielika do specjalistów.

Czy to będzie jedna z historii z happy end-em? Czas pokaże.

Decyzja o zabraniu zwierzęcia z naturalnego środowiska nigdy nie jest łatwa. Pomimo chęci pomocy dzikiemu ptakowi przez człowieka, czasem pozostawienie sprawy Matce Naturze jest bardziej odpowiednie, a ewentualna śmierć osobnika bardziej etyczna. U wielu gatunków ptaków, młode opuszczają gniazdo zanim nauczą się latać. Ptaki, które nie osiągnęły jeszcze pełnej samodzielności, ale przebywają już poza gniazdem nazywane są podlotami.

Zdrowych, karmionych ukradkiem przez ptasich rodziców ptaków nie wolno zabierać.

Ten bielik prawdopodobnie wypadł z gniazda, niestety nie latał, nie uciekał, wyglądał na wyczerpanego. Wiele dni minęło, gdy pracownicy ośrodka karmili i opiekowali się  młodym bielikiem. Ptak spał w wolierze na ziemi, niczym w gnieździe. Odreagowywał osłabienie przez wiele tygodni.

Moment odławiania bielika w celu przetransportowania do specjalistycznego ośrodka (Fot. Jolanta Kowalska)

- To jest tegoroczna samica, która dopiero co wykluła się w ogromnym gnieździe umieszczonym na najwyższych z sosen. My leśnicy znamy to gniazdo, ale nie będziemy o nim pisać, gdyż spokój i „niewiedza” jest w tym przypadku najlepszą opieką, jaką możemy tym ptakom zapewnić - mówi Nadleśniczy Nadleśnictwa Dobrzejewice – leśnik i sokolnik-pasjonat w jednym.

Wokół takiego gniazda w okresie lęgowym i nie tylko - leśnicy nie wykonują żadnych czynności gospodarczych, które płoszyłyby tego majestatycznego ptaka.

- Jesteśmy uważni, także na etapie prac w innych częściach lasu, by wypatrzeć w porę gniazdujące, szponiaste ptaki. Chodzi przede wszystkim o to by nie szkodzić – potwierdza i kontroluje inżynier Marcin Czajka, który uczestniczył z miejscowym leśniczym w momencie odłowienia w celu udzielenia pomocy jak i momencie wypuszczania ptaka na wolność.

W emocjonującej chwili powrotu ptaka do rodzinnych stron - był z nami Pan Michał. To On znalazł ptaka w czerwcu. Nadleśnictwo poinformowało Pana Michała, który przyjechał z córką na owiane tajemnicą miejsce. Razem podziwiali wypuszczenie ptaka z klatki do lasu.

Leśnikom towarzyszyli także ornitolodzy: lokalny społecznik z Silna – Pan Marek Skowroński oraz pasjonat ptaków i doktor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu – Pan Tomasz Brauze.

Filmik z wypuszczania

O bieliku słów kilka...

- Bielik mimo, iż związany jest z wodą, na miejsca lęgowe wybiera zaciszne zakątki lasu lub łęgu. Gniazdo zakłada zwykle na starej sośnie, ale także może to być np. dąb lub topola. Kluczowe jest jednak położenie drzewa - silne konary pod gniazdo oraz możliwość swobodnego do niego dolotu. Gniazdo ma ok. 1,2 m średnicy i jak na ptaka o rozpiętości skrzydeł dochodzącej do 2,4 m wydaje się nieduże. Jednak po kilkunastu latach może powiększyć się ono do średnicy 2,5 m i wysokości ponad 3 metry – mówił Pan Marek Skowroński.

- Wokół gniazda tworzy się strefę ochronną, by nie doszło do utraty lęgu. Las dla bielika jest rodzajem sypialni (podobnie jak u bociana czarnego, który również korzysta z zacisza lasu i wyprowadza tu lęgi). Bielik w swoim rewirze buduje trzy lub nawet cztery gniazda, które może używać zamiennie. Zatem czasami dochodzi do sytuacji, że wokół nowej lokalizacji nie ma jeszcze wyznaczonej strefy ochronnej. To jednak nie zwalnia z obowiązku zachowania dystansu wokół gniazda. Bielik jest największym ptakiem szponiastym. Ten z wyglądu bezwgledny łowca, łatwo może się jednak wypłoszyć i porzucić lęg. Jako jeden z nielicznych ptaków nie przystępuje do lęgu zastępczego. Kolejny lęg będzie próbował wyprowadzić dopiero za rok. Jeżeli chcemy zobaczyć te ptaki w pełnej krasie, jego ciekawe i efektowne zachowania w locie, zrobić atrakcyjne zdjęcia – wybierzmy się na łowisko – komentuje ornitolog.

Moment wypuszczenia młodej samicy bielika przez leśników (Fot. Kamila Czajka)

 

 

"Bo jak nie my to kto..."

- Bielikom zapewnia się w naszych lasach spokój i pomoc gdy są w potrzebie – potwierdza Bartosz Różycki, jeden z leśniczych gospodarujących na terenie Nadleśnictwa. Wkład leśników w ochronę przyrody to wyszukiwanie i wyznaczanie stref wokół gniazd gatunków wymagających tej formy ochrony.

Odnotowywany wzrost populacji ptaków leśnych w ciągu ostatnich lat to dowód na to, że przyjęty w Polsce model gospodarki leśnej skutecznie łączy różne funkcje lasu - od gospodarczej, poprzez społeczną aż do ekologicznej.

Choć trudno w to uwierzyć, jeszcze na początku XX w. bielik był w Polsce na krawędzi wymarcia. Jednak, dzięki niezwykłe efektywnym działaniom ochronnym na przestrzeni ostatnich 100 lat jego populacja wzrosła 25-krotnie, w tym dwukrotnie w ciągu ostatniego dziesięciolecia.

To doskonały przykład na to jak współpraca pomiędzy naukowcami, leśnikami i pasjonatami, przy odpowiednich regulacjach prawnych, może przynieść wymierne korzyści.

Zapoznanie z terenem po wypuszczeniu (Fot. Kamila Czajka)

Znaczenie Wisły

- Nadleśnictwo Dobrzejewice położone jest wzdłuż Wisły, a jego teren rozciąga się od Torunia do Włocławka. Niektóre oddziały leśne np. w Silnie, Łęgu Osiek, Rybitwach, Windudze wręcz graniczą z korytem królowej polskich rzek. Wisła to łowisko bielika, idealne miejsce do jego obserwacji. W zimie, gdy jeziora i stawy zostaną pokryte lodem, chwytanie ryby z powierzchni stałego zbiornika staje się dla niego niemożliwe. To również okres, gdy populacja ptaków wodnych będących potencjalnymi ofiarami przenosi się także nad Wisłę, a wraz z nią bieliki. Zimą w korycie Wisły pojawiają się także bieliki z innych rewirów oraz młode osobniki, które jeszcze nie wyprowadziły lęgu (robią to dopiero osiągając 4-5 lat). Jak na ptaki szponiaste, są wyjątkowo tolerancyjne i na łowisku nie przeganiają przybyszów z innych rewirów. Widok kilku, a nawet kilkunastu bielików przy jednej dużej ofierze, szczególnie w zimie nie jest niczym wyjątkowym. Chcąc zobaczyć bielika trzeba być cierpliwym i zbyt szybko nie rezygnować z tego wyjątkowego z nim spotkania. Ptak jest na tyle duży, że widoczny jest gołym okiem nawet z odległości 2 km. Charakterystyczne „deskowate” i szerokie skrzydła, dostojny, ociężały lot, podrywające się z wody ptaki, to znak, że bielik jest blisko, naprawdę warto to zobaczyć – mówi Marek Skowroński, lokalny obserwator ptaków z Silna i członek Stowarzyszenia: Komitetu Ochrony Orłów. Jego zdjęcia z „bezkrwawych polowań” z aparatem można zobaczyć na stronie lokalnego stowarzyszenia www.naszesilno.pl.

Grupa bielików na Wiśle (Fot. Marek Skowroński)

Sylwetka bielika w locie (Fot. Marek Skowroński)

Szanując prawa natury

W przyrodzie emocje nie są ważne, ale szereg czynników, które powodują że jedno zwierzę żyje, dzięki temu - że inne umiera.

Choć ośrodki rehabilitacji zwierząt w związku z coraz większą „ekspansją” i wkraczaniem człowieka w przestrzeń życia zwierząt są niezbędne, to należy pamiętać o „prastarych”  prawach. Historie rodem z ośrodka to historie zarówno szczęśliwe jak i smutne. Nie każdemu z przybyłych „pacjentów” można pomóc. A jeśli się uda, bywa że mają trwałe urazy. Dla ptaka brak możliwości latania to skazanie na niewolę do końca życia.  

Niestety często można zaobserwować wśród ludzi wyidealizowane postrzeganie zwierząt jako istot, które są bezbronne, czyste i nieporadne. Zjawisko to zostało dostrzeżone już w 1972 r. i zdefiniowane jako Syndrom Bambiego.

Syndrom Bambiego zakłada, że człowiek jest intruzem i największym zagrożeniem dla przyrody. Ignorowane są podstawowe, często brutalne prawa, którymi rządzi się dzika natura. Zjawisko to bierze się z braku podstawowej wiedzy na temat fauny i flory oraz życia z dala od natury. Coraz częściej jedynym źródłem informacji na temat środowiska są media, gdzie triumfuje infantylizacja i idealizacja przyrody.

Inna zależność to tzw. „czubek własnego nosa”, gdzie miłość do zwierząt manifestuje się w mediach społecznościowych, ale kończy się w momencie gdy łoś wtargnie na naszą posesję. Chcemy wtedy dystansu, a zwierzę staje się intruzem. Pomimo, że to ludzkie zabudowania wkraczają w kompleksy leśne, zabierając przestrzeń do życia leśnym zwierzętom. To ludzkie drogi przecinają ich migracyjne szlaki. W momencie kolizji, wypadku okazuje się, że nie chcemy tak żyć tak blisko zwierząt, tylko z daleka.

- Co roku do ośrodka trafia spora ilość jeży – mówi lek. wet. Renata Nowicka, Specjalista Chorób Zwierząt Nieudomowionych, kierownik Ośrodka niedaleko Nowej Wsi Wielkiej – modne budki dla jeży można śmiało zastąpić naturalnym, niezgrabionym ogrodem  - wystarczy… nic nie robić. Tanio i bez konsumpcyjnego nadęcia. Czasem wmawiane nam „mody” i przekonania nie mają nic wspólnego z prawdziwą ekologią i zdrowo pojmowana miłością do zwierząt.

- Odratowane młode kozły sarny w momencie osiągnięcia dojrzałości stają się agresywne wobec człowieka – traktują go jako konkurenta. Bardzo często odratowane zwierzę nie będzie mogło wrócić do Natury, ze względu na wpływ bezpośredniego kontaktu z człowiekiem - jest to zbyt niebezpieczne dla przypadkowych ludzi w lesie. Mieliśmy taki przypadek u nas – kontynuuje Maciej Krzywdziński z Fundacji „Na ratunek zwierzętom” z Ośrodka Rehabilitacji Animal Patrol.

Nie unikniemy wpływu człowieka na otaczające zwierzęta. Możemy się skupić na „ochronie” tych największych – widocznych gołym okiem, zapominając o całej rzeszy „ginących” po cichu tylko dlatego, że człowiek stąpa po Ziemi. A przecież „mniejsze” nie znaczy „gorsze”.

Segregacja

Kluczem do zrozumienia codzienności i specyfiki pracy ośrodków rehabilitacji zwierząt, może być analogia do zasad segregacji poszkodowanych w wypadku masowym. Praca w takich "zwierzęcych lecznicach" jest obarczona emocjonalnymi wyzwaniami, związanymi przede wszystkim z niepowodzeniami w czasie rehabilitacji zwierząt. Idea segregacji medycznej u ludzi wykorzystuje różne jej rodzaje, jednak wszystkie mają wspólny mianownik – uratować jak największą ilość poszkodowanych w sytuacji, gdy siły i środki jakimi dysponujemy są niewystarczające. Z brakiem sił i środków często borykają się takie ośrodki. Finansowanie na podstawie umów z gminami na świadczenia interwencyjnych usług weterynaryjnych, często nie zabezpiecza wszystkich kosztów przedłużonego przebywania zwierząt w ośrodkach. Takie ośrodki często żyją z datków ludzi dobrej woli i zaangażowania wolontariuszy. Należy pamiętać, że wpłacane pieniądze nie są gwarancją skuteczności rehabilitacji i przeżywalności zwierząt. Czas przeżywania, takich wyleczonych pacjentów, w tym koszty ponoszone na ich opiekę są różne. Niezależny czasem od personelu, pomimo chęci i starań. Niekiedy opieka nad świeżo wyklutym pisklęciem jest dysproporcjonalna wobec innych zwierząt przebywających w ośrodkach, a szanse na przeżycie, powrót zwierzęcia do natury czy samodzielnego życia w wielu wypadkach – niemożliwa. Rasumując i mówiąc w przenośni: "Nie są to ani proste, ani tanie sprawy".

Tym bardziej cieszy fakt, gdy jeden z podopiecznych ośrodka w pełni sił wraca do naturalnego środowiska. Decyzja o interwencji w los tego ptaka - na dzień dzisiejszy wydaję się słuszna.

Ptasi pacjent w Ośrodku Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Olimpinie (Fot. Kamila Czajka)

Skąd nazwa bielik

Bielik w naturalnych warunkach może dożywać wieku ok. 30 lat.

Młode bieliki, w odróżnieniu od dorosłych mają ciemne sterówki, ciemne upierzenie głowy i szyi, ciemny dziób i ciemną tęczówkę oka.

Im bielik starszy tym, zgodnie ze swoją nazwą gatunkową, płowieje - "bieleje". Biały, klinowato zakończony ogon wybarwia się przez kilka pierwszych lat życia. Czysta biel pojawia się dopiero w 5. – 6. roku, czyli w momencie osiągnięcia dojrzałości płciowej.